Chociaż firma Casio zajmuje się produkcją zegarków już od dawna, pierwszego prawdziwego smartwatcha sportowego spod znaku G-SHOCK doczekaliśmy się dopiero teraz. Trudno jednak spodziewać się, aby GSW-H1000 pozytywnie zapisał się na kartach historii, o czym najlepiej świadczą niezbyt przychylne recenzje oraz nazbyt wygórowana cena.
G-SHOCK GSW-H1000 został wyposażony w masywną, solidną kopertę o wymiarach 65,6 x 56,3 x 19,5 mm i wadze 103 gramy oraz dwuwarstwowy wyświetlacz o rozmiarze 1,2 cala, na który składają się kolorowa matryca TFT LCD oraz warstwa monochromatyczna. Jak wszystkie urządzenia tej marki, nowy gadżet cechuje też wodoodporność do 200 metrów.
W zegarku nie brakuje funkcji znanych z innych sprzętów z rynku wearables. G-SHOCK GSW-H1000 oczywiście policzy nam kroki, zmierzy puls, a także mniej lub bardziej precyzyjnie obliczy pułap tlenowy VO2 max, czy też czas potrzebny do regeneracji. Miłośnicy szeroko pojętej aktywności fizycznej z pewnością docenią fakt, że urządzenie obsługuje w sumie aż 40 różnych aktywności – 16 na świeżym powietrzu i 24 w zamkniętych pomieszczeniach. Wachlarz dostępnych możliwości jest tutaj naprawę szeroki – od zwykłego treningu na siłowni, poprzez pływanie, aż po kajaki czy żagle.
Pomimo rozbudowanego modułu sportowego, wątpliwe jednak, aby GSW-H1000 podbił zarówno Polski, jak i globalny rynek – szczególnie z nieaktualnym procesorem sprzed trzech lat, a zwłaszcza niezwykle wywindowaną ceną 599 GBP, co w przeliczeniu na polską walutę daje ponad 3200 złotych! Listę licznych mankamentów uzupełnia fakt, że w pełni naładowane urządzenie w trybie smart wytrzyma zaledwie 1,5 dnia. Jeśli porównamy zatem cenę do jakości, można odnieść wrażenie, że producentów mocno poniosła fantazja…
Foto wyróżniające: Freepik